„Apokawixa” – recenzja bez spoilerów. Fabijański bryluje w pierwszym polskim zombie-horrorze

Apokawixa Recenzja
Apokawixa Recenzja filmu bez spoilerów / Foto: Next Film, TVN Warner Bros. Discovery, Watchout Studio

Moda na flirt z horrorem w polskim kinie trwa w najlepsze. Po „Demonie” Marcina Wrony, w którym ograno wątki dybuka i reinkarnacji, czy dwóch odsłonach slasherowej serii „W lesie dziś nie zaśnie nikt” pojawił się wreszcie pierwszy nadwiślany, a właściwie nadbałtycki zombie movie – „Apokawixa”.

Czego w tym filmie nie ma… Są wege-zombie i zabójcze sinice, są dziesiątki znudzonych pandemią nastolatków, robiących za mięso armatnie. Fabijański przemawia seksownie niskim głosiwem jako odklejony od rzeczywistości traper, a potem śpiewa na scenie w rockandrollowym zrywie; Pazura zakasuje rękawy, by naparzać się z trupami na gołe pięści. Będzie się działo – premiera w kinach już 7 października.

Apokawixa Recenzja komedio-horroru w reżyserii Xawerego Żuławskiego

Kamil (Mikołaj Kubacki) pochodzi z bajecznie bogatej rodziny i postanawia urządzić imprezę z taką pompą, która obudziłaby zmarłego. Może nawet do tego dojdzie? Ojciec chłopaka (Tomasz Kot) jest właścicielem szemranej, ale odnoszącej olbrzymie sukcesy firmy. Posiada ociekający złotem pałacyk nad Bałtykiem – to właśnie tutaj Kamil zaprosi swoich przyjaciół z liceum i… całą armię innych uczniów. Nad morze przybywa ekipa rozwydrzonych małolatów ze stolicy, co nie podoba się właścicielowi jedynego klubu w mieście (Michał Karmowski) i napawa lękiem lokalnego glinę (Cezary Pazura). W pewnym momencie na melanżu zjawiają się też nieproszeni goście, którzy są koneserami ludzkich mózgów.

Na imprezę wbijają „pacjenci zero”, którzy przemienili się w zombie w kontakcie ze zmutowanymi sinicami. Zgadza się – „Apokawixa” traktuje między innymi o katastrofie ekologicznej, w tym o odpadach trafiających do zbiorników wodnych. Szampańska zabawa, zrealizowana z rozmachem godnym amerykańskich filmów młodzieżowych, zamienia się w koszmar na jawie, a alko i piguły tracą swoją wartość, gdy maturzyści sami stają się pożywką dla zombie. Łańcuch pokarmowy tworzą między innymi: młodzi, rozpieszczeni warszawiacy, dilerzy narkotykowi, wkurzeni fani Legii, a nawet chichoczące, nieśmiałe harcereczki.

W „Apokawixie” nie brakuje ciał do masakrowania, choć rozlewu krwi nie uświadczycie tu tak wiele, jak choćby w innych tegorocznych horrorach o zombie: „Nieludzkich” Marcusa Dunstana czy przede wszystkim tajwańskim „Smutku”. Wszyscy bohaterowie, antybohaterowie i nawet epizodyści są przejaskrawieni do stopnia, w którym stają się karykaturami. Matylda Damięcka gra szprycującą się testosteronem kibolkę, która każe zwracać się do siebie per „brachu”, a Alicja Wieniawa-Narkiewicz jest emo-weganką w stroju pogrążonej w depresji mroczniary. Trudno odróżnić ją od pierwszego lepszego zmarlaka. Największą sensacją „Apokawixy” jest Sebastian Fabijański, który pojawia się na ekranie mniej więcej w połowie seansu i skutecznie zamiata konkurencję. Jako Blitz jest histerycznie śmieszny; by go zagrać, aktor puszcza wszelkie hamulce i sprawia, że nie potrafimy oderwać wzroku od ekranu, gdy znów zaszczyca film swoją obecnością. Blitz to leśny survivalowiec, który żywi się glonami, samodzielnie wytwarza energię elektryczną, jeżdżąc na rowerze stacjonarnym i „potrafi” odczytać komunikaty od kosmitów, patrząc komuś głęboko w oczy. Gdy już chwyci za topór i stanie do walki w trosce o młodszych bohaterów, sami będziecie chcieli ruszyć z nim na pogrom żywych trupów. Dziesięć na dziesięć punktów dla Fabijańskiego i dla scenarzystów, bo to zgrabnie nakreślona postać – trochę na modłę snujących apokaliptyczne ostrzeżenia, slasherowych ekscentryków, a trochę targana ekscentryzmem samego aktora.

Apokawixa Recenzja filmu. Sebastian Fabijański zachwyca w mistrzowskiej roli

„Apokawixa” jest satyrą na pokolenie Z i jego narcyzm, na klasowość i kapitalizm, wreszcie zaniedbania w ochronie środowiska. W efekcie powstał pierwszy polski horror ekologiczny z prawdziwego zdarzenia, podszyty naszymi współczesnymi lękami, ale przemieszany dużą dawką soczystej komedii.

Świetna jest scena, w której bohaterowie imprezują w rytm kawałka Grubsona i wykrzykują jego partie, burząc czwartą ścianę i patrząc w kamerę. Mowa o szlagierowym utworze „Na szczycie”, który wszedł już do kanonu polskiej muzyki hip-hopowej. A zdążył to osiągnąć, bo premierowo ukazał się ponad trzynaście lat temu. Nie wiem, czy dzisiejsze bananowe dzieci faktycznie znają na pamięć teksty piosenek w tak zaawansowanym wieku, ale reżyser na pewno jest fanem śląskiego rapera – i wcale go za to nie obwiniam.

„Apokawixa” to autoironiczny, survivalowy komedio-horror, jakiego polskiego kino potrzebowało, może nawet o tym nie wiedząc. Świetnie, że twórcy jak Agnieszka Smoczyńska czy Jan Komasa kręcą ambitne, art-house’owe produkcje, które podbijają serca widzów na międzynarodowych festiwalach, ale popcornowych, gatunkowych miszmaszów wciąż w Polsce brakuje. „Apokawixę” można postawić tuż obok niedawnego „Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” jako przykład fajnie eskapistycznej, zrealizowanej z rozmachem jazdy bez trzymanki. Akcja gna do przodu bez opamiętania, czasu na nudę nie ma, Fabijański jako lekko schizofreniczny szaman i wojownik w walce o lepszy świat dodatkowo podnosi filmowi ocenę. Poprosimy o sequel na dokładkę. Ocena końcowa: 7,5/10.

Previous Article
Azrael Samara Weaving

Samara Weaving gwiazdą horroru kręconego... w Estonii

Next Article
Eli Roth i 50 Cent

Eli Roth i 50 Cent nastraszą widzów. Nakręcą razem trzy horrory

Related Posts
Ads Blocker Image Powered by Code Help Pro

Ads Blocker Detected!!!

Wykryliśmy, że używasz rozszerzeń do blokowania reklam :(

Uprzejmie prosimy o wsparcie nas poprzez wyłączenie blokad reklam.

 

Dziękujemy i życzymy miłej lektury :)

Total
0
Share