Po niewypale, jakim okazała się komedia obyczajowa „PolandJa” (mniej apetyczna niż zimny kebab), Cyprian T. Olencki powraca z nowym filmem. Do współpracy znów zaprosił aktorów charakterystycznych – Janusza Chabiora i Szymona Bobrowskiego – ale tym razem nie uderza w satyrę, a humoru skąpi widzom, stawiając na pewną dawkę nihilizmu. Jego „Furioza” wpisuje się w trend brudnego, przesączonego krwią i potem kina akcji, jakie w ostatnich latach coraz częściej wyrasta w Polsce.
Wpis przygotowany przy współpracy z portalem: https://blogosphare.de/
To, czego nie udało się zrealizować w „Underdogu” (zamerykanizowanej sztampie o drodze ku sportowej chwale) czy „Diablo. Wyścigu o wszystko” (polskich „Szybkich i wściekłych”), pokazuje w ciekawszym świetle Olencki w swojej „Furiozie”. Film ma wszystko, czego trzeba, by zostać zaprezentowanym widowni za granicą: budżet, szlif wizualny, charyzmatyczną obsadę.
Furioza Recenzja bez spoilerów
W filmie „Furioza” policjantka o ksywce „Dzika” postanawia raz na zawsze zakończyć działalność zorganizowanej grupy przestępczej. Tworzą ją ekstremalni kibice piłki nożnej – ekipa, do której kobieta kiedyś sama należała. Wataha „Goldena” żyje w świecie krwawych ustawek i nielegalnych biznesów. Informacje o poczynaniach tak zwanej Furiozy ma przekazywać policji Dawid – były ukochany „Dzikiej” i brat szanowanego gangstera, „Kaszuba”. By do tego doszło, musi zinfiltrować Furiozę od środka, jako prawa ręka „Goldena”.
„PolandJa” była filmem kulawym narracyjnie, o słabej ekspozycji i miałkim finale. Mało wyrazistym aktorsko. O „Furiozie” można powiedzieć wiele, ale na pewno nie da się jej zarzucić, że odtwórcom ról przodujących zabrakło talentu. Najbardziej brawurowy okazuje się Mateusz Damięcki jako pozbawiony zahamowań gangster o pseudonimie „Golden”. Czterdziestolatek, dotąd kojarzony z komedii romantycznych („Kochaj i tańcz”, „Serce nie sługa”) oraz seriali telewizyjnych, gra wbrew oczekiwaniom, a na ekranie przechodzi niezwykłą metamorfozę. Ogolony na łyso, z obłędem w oczach i nazwą grupy przestępczej wytatuowaną na klacie, jest kimś, kogo nie chcielibyśmy spotkać w ciemnej ulicy.
Furioza Premiera polskiego filmu akcji już 22 października
Fizyczną transformację zalicza też Weronika Książkiewicz („Dzika”), a równowagę dla szarży Damięckiego stanowi rola Mateusza Banasiuka. Aktor grał już w przeszłości skonfliktowanych, nieoczywistych mężczyzn – choćby w „Płynących wieżowcach”, gdzie Tomasz Wasilewski obsadził go jako homoseksualnego sportowca. Podobny typ postaci kreuje w „Furiozie”, gdzie jest lekarzem rozdartym między spokojnym życiem a kibolską pasją. Uwagę na drugim planie zwraca jeszcze Konrad Eleryk, jako maczystowski gangster i henchman „Goldena”. W jednym z wywiadów aktor przyznał, że dzięki filmom jak „Furioza” jest w stanie „wyżyć się” aktorsko. U boku tak wprawionych kolegów po fachu, jak Damięcki czy Bobrowski wypada bardzo przyzwoicie – można powiedzieć, że dotrzymuje im kroku. Postać Eleryka nie jest wprawdzie jedną z najważniejszych dla fabuły, ale film nabiera dzięki aktorowi ostrości. Na planie Eleryk odnajduje się jak w swoim naturalnym środowisku. Magnetyczny i świetnie zbudowany 32-latek – który mocną sylwetką pochwalił się m.in. w „Gejszy” i „Klangorze” – ewidentnie ma przed sobą długą karierę. Ma zadatki na pierwszego asa polskiego kina akcji od czasu Bogusława Lindy.
Film jest dynamiczny i żywiołowy, pełen wiarygodnych popisów kaskaderskich. Sceny bójek na gołe pięści zaaranżowano w nim efektownie, scenom przemocy nadano odpowiednią dawkę realizmu. Jednak w „Furiozie” nie zabrakło przy tym wszystkim lżejszych, bardziej humorystycznych momentów (ogniskują się głównie wokół postaci otyłego gangusa „Buły” oraz ekranowej partnerki Eleryka – stereotypowej blondynki). Atutem filmu jest też bajerancki i krystalicznie przejrzysty montaż – najbardziej w scenach przesłuchań i tych pociągowych.
Furioza 2021 Recenzja filmu
Na koniec jeszcze najlepsza wiadomość: wbrew pozorom film niewiele ma wspólnego z twórczością Patryka Vegi, choć pierwszy zwiastun mógł wywołać u niektórych takie obawy. Dla jednych Vega to obrotny rzemieślnik, a dla innych nowotworowa narośl na polskim kinie, które od kilku dobrych lat dowodzi przecież, że warto iść w stronę transgresji. „Furioza” – choć może nie do końca „rozwala system”, jak obiecywali twórcy przed premierą – jest na szczęście o lata świetlne odległa od „Bad Boyów” czy „Pętli”. Nie jest filmem stricte kibolskim, ani laurką dla patologii społecznych, a diagnozą ludzi wywodzących się ze środowisk przestępczych. Olencki i scenarzysta, Tomasz Klimala, nie stawiają na tani sensacjonalizm; zamiast tego zgłębiają psychikę (niektórych) postaci. Opowiadają o kodeksie gangsterów i o tym, jak ważne są dla nich honor i braterstwo. Poruszają też temat toksycznej męskości, choć zostaje on bardziej liźnięty, a reżyser nie zatapia w nim kłów.
Twórcy „Furiozy” „odrobili lekcję” i postawili na dogłębny research relacji gangsterskich, zanim Olencki stanął przed kamerą. Rozmawiali z mafiosami, reporterami, pracownikami Centralnego Biura Śledczego. Film dużo na tym zyskuje; jest konstruktywny i świadomy. Premierę „Furiozy” w polskich kinach zaplanowano na 22 października.